Wielu kibiców Widzewa z niecierpliwością czeka na kolejne transfery zawodników przychodzących do łódzkiej drużyny. Końcówka poprzedniego tygodnia obfitowała w ilość popularnych rebusów transferowych, które publikowały oficjalne media społecznościowe klubu. W ten sposób zakomunikowano przyjście Juljana Shehu, Mateusza Żyro, a także przedłużenia kontraktów z Dominikiem Kunem oraz Wasylem Łytwynenką. Również za pomocą rebusu zapowiedziano transfer Serafina Szoty z Wisły Kraków. Następnie media klubowe potwierdziły, że w niedzielę (12.06) zawodnik przyjedzie do Łodzi, gdzie przejdzie testy medyczne.
Od tego momentu Widzew nie informuje o przebiegu tego transferu ani o wyniku testów medycznych. Możemy przypuszczać, że w trakcie przeprowadzonych badań nastąpiły niejasności i klub podjął decyzję o dokładniejszym sprawdzeniu stanu zdrowia zawodnika Wisły Kraków. Jednak mija już trzeci dzień od rzekomego przyjazdu zawodnika do Łodzi i wielu kibiców zaczyna niepokoić ta sytuacja. Niektórzy przypuszczają, że transfer Szoty do Widzewa nie wypali, ponieważ podczas badań wykryto uraz, który może się odnawiać. I w takim wypadku decyzja władz klubu byłaby uzasadniona, ponieważ bardzo nierozsądnym ruchem byłoby kupno zawodnika (za dogadaną z Wisłą kwotę), który w opinii lekarzy może nabawić się poważniejszego urazu lub ma niewyleczoną poważniejszą ukrytą kontuzję. Wierzymy, że osoby zarządzające Widzewem wyciągnęły wnioski z wiosennej fali kontuzji w łódzkiej drużynie i nie wyrzucą pieniędzy w błoto na piłkarza, który może nie wnieść wiele do gry łódzkiego klubu a tylko spędzać czas w gabinetach lekarskich i obciążać budżet swoją pensją. Jednak nie wykluczamy, że transfer dojdzie do skutku, ponieważ dokładniejsze badania mogą rozwiać negatywne wątpliwości i Szota do czerwono-biało-czerwonych dołączy.