Widzew to zacne miejsce do osiągania sukcesów. To klub z tradycjami, kibicami i wielkimi ambicjami. Jest to również miejsce, w którym można stracić więcej aniżeli się myślało przed postawieniem kroku w klubie.
Od lat w Widzewie pewne jest jedno- ciągłe zmiany. Na całe szczęście obecny sezon wydaje się, że nadchodzi stabilizacja. Nowy zarząd nie robi specjalnie chaosu, ale i nie ma ku temu powodów. Obecny trener Janusz Niedźwiedź radzi sobie dobrze zajmując drugie miejsce w lidze, dzięki czemu Widzew poważnie może myśleć o awansie. Wszystko jednak może zmienić się, gdy zabraknie wyników. O tym przekonywali się już poprzedni trenerzy, którzy w razie braku punktów i słabej gry siadali na "gorących krzesłach". Ówczesnym zarządom brakowało cierpliwości, a ci pod często dodatkowym naciskiem kibiców rozstawali się z trenerami. I w ten oto sposób jeden sezon na ławce trenerskiej w Widzewie był zadaniem prawie że niewykonalnym.
Na taką kolej rzeczy nie było mocnych. Można byłoby legendą klubu jak Franciszek Smuda, trenerem od zadań specjalnych jak Marcin Kaczmarek, człowiekiem znikąd jak Enkeleid Dobi czy widzewiakiem z krwi i kości jak Przemysław Cecherz. Z Widzewem żegnał się każdy i na karuzelę trenerską było trudno już wrócić. O tym jak wymagającym to jest zadaniem najlepiej przekonali się choćby dwaj ostatni trenerzy Widzewa. Enkeleid Dobi zanim przyszedł do Widzewa miał spokojną pracę w Polkowicach, w których nie miał takiej presji jak w Widzewie i osiągnął dłuższy staż. Z Łodzią pożegnał się po nieprzepracowaniu jednego sezonu. Na ławkę trenerską do tej pory jeszcze nie wrócił.
W podobnej sytuacji był poprzednik albańskiego szkoleniowca- Marcin Kaczmarek. Mający większe doświadczenie od Dobiego trener także po przygodzie w Widzewie dotąd nie znalazł nowej pracy na podobnym stanowisku. Bez pracodawcy pozostaje również Marcin Broniszewski. Co prawda na karuzeli utrzymało choćby dwóch wymienionych wcześniej szkoleniowców jak Smuda czy Cecherz. Widzew niemniej okazał się najwyżej usytuowanym klubem, w którym mogli wszyscy panowie pracować. Po klęskach z ekipą z Łodzi przyszło niewielu pracować i to w dodatku nawet kilka szczebli niżej. Od takiej rzeczywistości uchronił się jedynie Zbigniew Smółka, który za wyniki akurat nie został zwolniony, lecz z widzimisię władz klubu. Oby ten sezon był przełomowy, a trener mógł przepracować nie tylko sezon, ale nawet i kilka osiągając sukces.