Jest zdecydowanie za wcześnie, by wróżyć łódzkiemu Widzewowi awans w tym sezonie do Ekstraklasy, ale wszelkie znaki wskazują na to, że jesteśmy na dobrej drodze, by to uczynić.
Wczorajszy mecz to był absolutnie hit kolejki, gdzie spotkały się dwie najlepiej punktujące obecnie drużyny – Widzew Łódź i Korona Kielce. Było dużo emocji, dramaturgii, kartek, a o tym, która drużyna okazała się lepsza i zgarnęła pełną pulę punktów zadecydował jeden stały fragment gry.
Jedna bramka dająca zwycięstwo, 12 (słownie: DWANAŚCIE) żółtych kartek, w tym dwie Julka Letniowskiego, który w konsekwencji otrzymał czerwień
i wyleciał z boiska, monolit w defensywie Widzewa i niemożność Korony w strzeleniu gola – tak pokrótce można opisać wczorajszy mecz na szczycie Fortuna 1. Ligi. Pierwsze dwadzieścia kilka minut meczu to wręcz przygniatająca przewaga graczy z Kielc, co widać było w statystykach – 79% do 21% dla kielczan. W ten czas nasi rywale mieli świetną akcję, kiedy to po rzucie rożnym w poprzeczkę trafił Adrian Danek. Chwilę później wręcz „setka” Jacka Podgórskiego, który jednak nie zdołał pokonać Jakuba Wrąbla. Gospodarzom brakowało kropki nad i w postaci bramki, a to było im jednak trudno, gdyż nie oddali ani jednego celnego strzału. Co nie udało się uczynić Koronie, udało się Widzewowi. Pod sam koniec pierwszej połowy, sędzia podyktował rzut wolny dla naszej drużyny. Piłkę ustawił sobie Juliusz Letniowski, niczym maestro obliczył wszelkie parametry, wykonał kilka kroków w tył, a następnie rozpędził się
i przymierzył w stronę bramki. Bramkarz rywali być może obroniłby ten strzał, ale tor lotu piłki w polu karnym zmienił Mattia Montini, którego w zasadzie Julek tą piłką nabił. Zmyliło to Konrada Forenca i takim sposobem to ku zaskoczeniu wielu obserwatorów Widzew Łódź zszedł do szatni z jednobramkowym prowadzeniem.
Drugą połową zaczęliśmy w zasadzie od żółtej kartki dla Adriana Danka z Korony. Tu na chwilę zajmiemy się oceną tego, co sędzia wyczyniał w tym meczu. Kto oglądał to spotkanie, może potwierdzić, że ten mecz nie był na zasadzie wycinania trawy i wszystkiego, co się po niej rusza. Nie był to nawet mecz
w starym, dobrym, angielskim stylu, gdzie kości aż trzeszczały. Natomiast sędzia Kwiatkowski najwyraźniej nie lubi stykowej gry, a o zgrozo piłka nożna taką dyscypliną sportu jest, czego chyba sędzia do końca nie rozumie. Zaowocowało to aż dwunastoma żółtymi kartkami, z czego dwie otrzymał Julek Letniowski na przestrzeni dosłownie 3 minut. Tym samym zobaczył czerwień i przez pół godziny Widzew Łódź kończył to spotkanie w osłabieniu jednego zawodnika. Trener Janusz Niedźwiedź po meczu skomentował, że przyjrzą się akcji, po której Marek Hanousek otrzymał żółtą kartkę (co wyklucza go z pierwszego składu na derbowy mecz z ŁKS) i najprawdopodobniej będą się od tej decyzji sędziego odwoływać. Wracając już jednak do samego meczu i rywalizacji pomiędzy zespołami, ostatnie pół godziny to był pokaz widzewskiego charakteru. Nasza drużyna potrafiła stworzyć monolit w defensywie i skutecznie gasić zapędy przeciwnika, a i przy tym próbować kontratakować, co niejednokrotnie dawało nadzieję, że może uda się strzelić nam jeszcze jedną bramkę. Tak się jednak nie stało, dowieźliśmy skromne 1:0 do końca meczu i to Widzew wrócił do Łodzi z tarczą, a nie na niej.